poniedziałek, 22 czerwca 2009

Lublin - droga zabudowana...

Weekend spędziłem pod Lublinem - wesele znajomych. Sama impreza bardzo fajna, para szczęśliwa, zakochana, zapatrzona w siebie. Rodzina panny młodej gościnna, ciepła. Po prostu miodzio.

Piszę o tym gdyż aby znaleźć się na weselu należało przejechać ponad 200 km w jedną stronę. Głównie drogą 79 (na Sandomierz). Przez cały weekend padało - pogoda mało czerwcowa.

Wnioski są następujące:
Droga w czasie deszczu zmienia się diametralnie. Po pierwsze droga jest bardziej śliska - dodatkowo niektóre asfalty są bardzo śliskie jak są mokre. Ale kluczem jest stan drogi. W wielu miejscach nowe drogi (wyremontowane, równe, dobre) w czasie deszczu stają się bajorami. Kilka razy wjeżdżając w takie bajoro bałem się czy nie wpadnę w poślizg (jedna strona ma duży opór bo opona rozbija wodę, druga jedzie normalnie). Szczególnie dziwi to w przypadku nowych dróg (widać że jeszcze trwa remont bo nie ma oznaczeń bocznych).

Kolejnym tematem są koleiny. Często gdy jechał samochód z przeciwka na przednią szybę leciała ściana wody spod kół samochodu. Poza wybitnie stresującym aspektem takiej sytuacji na moment kierowca traci widoczność. Nie jest to na pewno dobre.

Oczywiście można podeprzeć się prawem - kierowca jest zobowiązany do dostosowania prędkości do warunków panujących na drodze - ale czy to oznacza że pomiędzy 2. (Kraków) a 9. miastem Polski (Lublin) wg liczby ludności ma się odbywać z prędkością 20-30 km/h ??

Dodatkowo droga przez ponad połowę długości jest po obszarze zabudowanym, gdzie rzeczywiście w czasie deszczu wypadałoby zwolnić...

Z powyższego nie dziwi że Kraków, Katowice, Wrocław rozwijają się dynamicznie, a Lublin nie - w końcu do miasta trzeba dowieźć ludzi, towary, zapasy, a wywieźć produkty.

Fotoradary nie rozwiążą problemu transportu - ludzie będą chcieli/musieli dojechać do np. Lublina w skończonym czasie. Bez względu na znaki "obszar zabudowany".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszelkie obraźliwe komentarze będą usuwane. Merytoryczna dyskusja mile widziana.